Szczecin ma drugą Szwaję!
Właśnie wróciłam z Meksyku. Zabrała mnie tam pewna fantastyczna kobieta. Przez dwa dni zwiedzałam Mexico City,
jadłam egzotyczne owoce i byłam świadkiem ogromengo cudu. Cudu doświadczania człowieczeństwa i pełni kobiecości. Tę szaloną podróż, dzięki swojej książce, zafundowała mi Dorota Kościukiewicz – Markowska. Szczecińska wizażystka, malarka i fotografka.
Dorotę poznałam w lipcu. Na rozmowę miałyśmy zarezerwowaną służbową godzinę. Było nam o wiele za mało… Obiecałyśmy wtedy sobie, że jeszcze gdzieś, kiedyś…. Spotkałyśmy się kilka dni temu. Rozpromieniona Dorota trzymała w ręku swoją pierwszą książkę. Obiecałam recenzję.
“Bez wysiłku” to historia kobiety, która udowadnia, że w życiu można zacząć wszystko od nowa. Wystarczy tylko odnaleźć swoją pasję i nie dać się porwać utartym schematom. Że wystarczy żyć. Po swojemu. Prawdziwie! Bohaterka powieści w nowym, zupełnie obcym świecie udowadnia, że warto gonić swoje marzenia. Że brak pieniędzy, znajomości a nawet języka nie zwalnia nas od walki o samych siebie. Że właśnie taka walka ma sens. Bo każde osobiste zwycięstwo jest więcej warte, niż spektakularnie wygrana wojna. Powieść “Bez wysiłku” napisana jest cudownym, ciepłym ale nie nadętym językiem. Na ponad dwustu stronach autorka funduje nam psychoterapeutyczny seans, który na skołatane codziennością serca działa niczym prawdziwy balsam.
Miłej lektury życzę! AGRA
Rozmowa z Dorotą Kościukiewicz – Markowską
, wizażystką, malarką, fotografką i autorką powieści „Bez wysiłku”.
Spadam. Tak brzmi pierwsze zdanie w twojej książce. Mało optymistycznie…
Tak właśnie pewnego dnia poczuła się Blanka- główna bohaterka powieści. Jej historia zaczyna się w momencie, gdy świat odwraca się do niej plecami a młoda bizneswoman nagle uświadamia sobie, że jest tylko częścią życiowej sztafety. Że tak jak inni musi biec, aby nie wypaść z rytmu. Że traci swoje ja. Że jej jedynym celem jest dogonić innych. Rzuca więc wszystko i wyjeżdża w siną dal. Jako drogowskaz służą jej jedynie słowa znajomego ogrodnika” Nie bój się upadków, ziemia i tak pochwyci cię w swoje ramiona”.
To twoja historia. Kilka lat temu wyjechałaś ze Szczecina. Porzuciłaś sławę, świetnie rozwijającą się firmę i wylądowałaś na obcym kontynencie.
To była szalona, ale bardzo potrzebna decyzja. Dusiłam się w tej ówczesnej rzeczywistości. Nie mogłam złapać gruntu pod nogami. Firma, którą prowadziłam rozwijała się. Zdobywałam największe kontrakty. Jeździłam dobrymi samochodami. A jednak brakowało mi w tym wszystkim siebie samej. Dlatego poleciałam do Meksyku. Znałam zaledwie dwa słowa w tym języku. Byłam jednak pełna nadziei i wiary, że właśnie tam, w tym innym świecie, we własnym rytmie i na swój własny sposób odnajdę siebie.
Ryzykowałaś ale scenariusz , który podarowało ci życie nadaje się teraz na dobry film.
Na razie na bazie autobiograficznych wątków powstała książka. Być może kiedyś ktoś nakręci film… Powieść nie powstała po to, aby pochwalić się przygodami, ale po to by uzmysłowić wszystkim poszukującym, że w życiu zawsze jest czas na zmiany. Trzeba tylko zrobić ten pierwszy, nie ukrywam, najtrudniejszy krok.
Ty go zrobiłaś. Teraz po latach zastanawiasz się co by było gdyby…?
Niczego nie żałuję. Każda decyzja, którą podejmuję ma jakiś sens. Jakieś przesłanie, z którego można wyciągnąć cenne wnioski. Nawet jeśli coś idzie nie tak, to na bazie przeżyć można nauczyć się wyjątkowej w tym momencie mądrości. Musimy tylko mieć świadomość, że każdy wybór kreuje nasz zewnętrzny i wewnętrzny świat.
Mam wrażenie, ze przeszłaś jakiś specjalny kurs samodoskonalenia. Przyznaj się proszę skąd masz w sobie taką wewnętrzną siłę i optymizm?
Nie wiem. Ale to prawda. Energia rozpierała mnie od zawsze. Wydaje mi się, ze jak człowiek robi to co lubi, to wszystko samo się napędza. Myślę, ze robiąc nawet zwykłe czynności powinniśmy tak konstruować swoje życie, aby być z tego dumnym. I robić to wręcz z naiwną radością dziecka. Jeżeli ja będę szczęśliwa, to mogę tę epidemię szczęścia roznieść na innych. W kształtowaniu mojej osobowości pomogło mi także zainteresowanie buddyzmem. I filozofia, która mówi, że najważniejszy jest rozwój umysłu.
Czy myślisz czasem o tych kobietach, które wstają o 6 rano, odprowadzają np. troje dzieci do przedszkola a same idą na kilkanaście godzin pracować na kasę do Biedronki?
Wiesz, co… Myślę, że to wszystko jest wybór. Bo to, ile mamy dzieci także powinno być naszym wyborem. Każdy układa swój los. To, że ja mam jedno dziecko, jest moją świadomą decyzją. Ktoś może się cudownie sprawdzać w roli mamy, mając nawet piątkę dzieci. Ale muszą to być przemyślane postanowienia. Nie możemy żyć w pułapce umysłu. My kobiety czasem kusimy los. I wolimy dostać po łapach, niż podejmować trafne, wyważone decyzje.
Ale powinnyśmy chyba czasem skoczyć w ogień? Poparzyć się, nosić blizny a jednak spróbować…
Ależ oczywiście, że jestem za tym, aby próbować. Inaczej niczego się nie nauczysz, nie zrozumiesz. W swojej książce piszę o tym, że można oddać swoje życie w ręce „doradza czy”. Ludzi, którzy znają się na wszystkim i mają gotowe recepty. Ale nie o to chodzi. Zmienić swoje życie możesz tylko TY sam. Ja opisuje tylko sposób w jaki udało mi się to zrobić. I sprowokować czytelników, aby dogłębnie zastanowili się nad tym, kim naprawdę są w tym momencie życia.
Ale do tego potrzebne są eksperymenty, radykalne decyzje. Obawiam się, że w tych trudnych czasach, niewielu na to stać.
Jeżeli ja potrafiłam w sytuacji naprawdę ekstremalnej uciec do obcego, odległego świata bez pieniędzy i znajomości języka, to dlaczego ma się nie udać komuś innemu? Ale z drugiej strony uważam, że nie trzeba wyjeżdżać daleko, aby zmieniać swoje życie. Czasem wystarczy spojrzeć na siebie inaczej. Uśmiechnąć się i nabrać dystansu. A przede wszystkim odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: Kim jestem? I co tak naprawdę chcę w życiu robić? Jestem pewna, że odpowiedzi znajdą się same.
Rozmawiała: Agnieszka Grabarska
Opublikowano dnia 4 października 2012 przez Agra