Wywiad z autorką w Kosmetyka profesjonalna.pl

by Dorota

Album „Pałac Kolorów. Magia makijażu” wywołał niemałe zamieszanie w świecie wizażystów. Inpiruje Pani innych swoją pracą ale i nadała im Pani wysoką poprzeczkę. 

Teraz już makijażyści w Polsce nie mogą powiedzieć: „Takie sesje i makijaże powstają gdzieś za granicą”, bo Pani sesje powstają w Pani studio w Szczecinie i pokazują, że chcąc możemy naprawdę dużo osiągnąć…

Dorota Kościukiewicz-Markowska: Oj tak, bo ja jestem marzycielką. Kiedyś, jeszcze pracując jako wizażysta marki Shiseido w Meksyku, wymyśliłam sobie ten projekt. Na początku był on bardzo odległy a droga daleka, ale nie przerażało mnie to i jeszcze tam, ponad 7 lat temu, zaczęłam robić sesje do albumu. Idee krążyły w mojej głowie, ja tylko musiałam je okiełznać i nadać im kierunek. To wszystko. I tak, kroczek po kroczku powstała książka. Choć rzeczywiście większość zdjęć powstała na przestrzeni dwóch lat w moim studio w Szczecinie.

Skąd pomysł na tak ekskluzywny album?

D K-M: Od początku chciałam coś specjalnego. Pozycję, którą weźmie się do ręki i nie łatwo będzie o niej zapomnieć. Taką publikację dla wizażystów, która będzie nie tylko do jednokrotnego przejrzenia. Tak naprawdę to robiłam książkę dla siebie. To miała być taka inspirująca lektura, którą sama kiedyś chciałam mieć. I to pod każdym względem.

No właśnie. Nie szła Pani na kompromisy. Album wygląda imponująco nie tylko pod względem merytorycznym, ale też i pod kątem bardzo wysokiej jakości edytorskiej. Trzymając go w ręku naprawdę czuć, że trzyma się album sztuki. Jak to się Pani udało?

D K-M: W momencie gdy miałam zebrany prawie cały materiał przyszedł czas na rozmyślania o wydawcy. Miałam kilka pomysłów, w tym jeden kontrakt od bardzo szanowanego wydawcy w ręce. Jednak po głębszym zastanowieniu chciałam mieć wpływ na to moje „małe dziecko”. Chciałam współtworzyć skład, grafikę, chciałam mieć wpływ jego kształt, na wybór tekstów, ułożenie zdjęć etc. Tego nie mogłabym mieć wydając album z wydawnictwem. Stworzyliśmy więc z mężem wydawnictwo Movart. Tutaj już nic nie mogło powstrzymać mojej wizji. Sam tytuł albumu – „Pałac Kolorów. Magia makijażu” zobowiązuje. To miał być „pałacowy” przepych. Stąd decyzja o złoceniach, lakierach UV, jedwabnym papierze. Można powiedzieć, że nie oszczędzaliśmy na efektach poligraficznych. I opłacało się:)

Każda strona w albumie, szczególnie w dziale „Fashion” zaskakuje. To jest niezwykłe, ile niesamowitych makijaży można stworzyć! Aż do ostatniej strony trzyma Pani czytelnika w napięciu, bo motywy w poszczególnych działach nie powtarzają się. Skąd czerpie Pani inspiracje?

D K-M: Z życia, z przyrody, z zabawy kolorem. Widzę barwy, które wirują w mojej głowie, układając się w pewien obraz, który następnie nakładam na twarz modelki. Reszta – to znaczy same szczegóły makijażu są sprawą chwili, uniesienia towarzyszącemu aktowi tworzenia. Wiele elementów powstaje spontanicznie jako naturalne dopełnienie całości. Wspólnym mianownikiem moich prac jest wydaje mi się odwaga i absolutna wolność w ekspresji. Nie boję się opinii ani ocen innych, nie robię nic pod dyktando. Stąd każde moje zdjęcie czy makijaż ma tę subtelną nutę chyba wolności właśnie. Myślę też, że duże znaczenie jeśli chodzi o kolor i jego łączenie miał mój siedmioletni pobyt w Meksyku. Jego soczyste barwy wręcz wrosły we mnie i teraz eksplodują niejako nieświadomie.

Jaka jest Pani zdaniem recepta na udaną stylizację makijażową?

Dokładność i przemyślenie całej koncepcji. Nawet mnogość i różnorodność stylizacji może być piękna, z drugiej strony co za dużo to nie zdrowo. Jeśli miałabym jedno słowo na opisanie recepty na udane zdjęcie byłoby nim RÓWNOWAGA. Często o jeden element za dużo i czuje się pewną dysharmonię. Jako artyści musimy wiedzieć, kiedy skończyć swoje dzieło. To jest tak, jak z malowaniem. Można malować i malować jeden obraz bez końca ale trzeba jednak też wiedzieć kiedy przychodzi moment na odłożenie pędzla wraz z ostatnim muśnięciem farbą płótna. W naszym przypadku płótnem jest twarz oraz cała postać modelki, często również też to, co jest za nią, czyli tło.

Jaki makijaż, technika jest dla Pani najtrudniejsza?

D K-M: Do wszystkiego dochodzi się etapami, powolutku. Wszystko rozwija się z czasem, w swoim rytmie… Nie ma chyba teraz nic, co byłoby dla mnie makijażowo trudne. Czasochłonne tak, ale nie trudne. Trudne czasami jest zaś to, że jestem człowiekiem orkiestrą – po kilku makijażach i zdjęciach, które sama robię u siebie w studio, padam wyczerpana. Wyczerpana, ale szczęśliwa, szczególnie gdy po zrzuceniu na komputer zdjęć efekt jest taki jak zamierzałam lub nawet lepszy. Czasami zdjęcia zaskakują. Bo to nie chodzi tylko o sam makijaż ale i grę świateł, a nawet o nastrój samej modelki. Tak naprawdę nigdy do końca się nie wie, jaki będzie efekt końcowy i to nadaje równocześnie niesamowitej magii. I makijażowi i sesji zdjęciowej.

Czy ma Pani jakieś rady, złote myśli dla ewentualnych, przyszłych adeptek sztuki makijażu? Proszę powiedzieć jak osiągnąć takie mistrzostwo?

Nie bać się! Wziąć pędzel do ręki i próbować, próbować, próbować. Ja na początku pracowałam praktycznie za darmo, ale dla mnie najważniejsza była praktyka, praca z wieloma fotografami i różnymi twarzami. W ten sposób efektem drugorzędnym było to, że na tyle podpatrzyłam sztukę robienia zdjęć, że potem sama mogłam zacząć robić sesje zdjęciowe. Myślmy długofalowo, ale osadźmy się w teraźniejszości i nie zapominajmy, że nasze kolejne zdjęcie może być tym, które otworzy nam drogę do zupełnie innych możliwości i dzięki któremu mogą się zmienić nasze perspektywy i możliwości przyszłej pracy.. Pracujmy więc całą duszą! Zawsze…

Jak ocenia Pani makijaż Polek. Umiemy się malować?

D K-M: Bardzo dobrze. Polki są piękne i nie potrzebują dużo by lśnić. W większości Panie umieją się malować. Chociaż czasami zdarzy się też na ulicy makijaż zbyt krzykliwy. Szczególnie źle to wygląda w połączeniu z dojrzałą już cerą. Ja lubię na co dzień makijaż dyskretny, prawie niewidoczny, choć i lubię popatrzeć na szalone kreski dwudziestolatek. Na ich oczach szaleństwo wygląda bardzo fajnie. Pamiętajmy za to, jako wizażyści, że makijaż na co dzień, jest zupełnie inny od makijażu do zdjęć typu fashion czy beauty. I o tym piszę w pierwszej części albumu, w „Metamorfozach” – dziale poświęconemu zwykłym, normalnym kobietom. Za pomocą kilku zaledwie kosmetyków zmieniają się one nie do poznania. Gotowe recepty na takie makijaże wraz z dokładnymi opisami znajdują się w wymienionej wyżej części albumu.

Pani Doroto, a czy dzieli się Pani swoją wiedzą? Czy możemy gdzieś Panią zobaczyć podczas robienia makijażu „na żywo”? Organizuje Pani jakieś szkolenia czy kursy?

D K-M: Tak, od tego roku zaczęłam organizować szkolenia z zakresu makijażu fotograficznego fashion-beauty w moim studio w Szczecinie. Są to bardzo kameralne szkolenia, bo maksymalnie przyjmuję 8 osób. Patrząc na moje uczennice obserwuję, że to jest naprawdę niezwykłe ile potencjału tkwi w każdym z nas! Wystarczy tylko dobra i urodzajna „ziemia”, a skrzydła niejako same rozwijają się. Ja tak naprawdę nie uczę. Raczej pomagam w odkrywaniu tego, kim każdy w swoim wnętrzu jest. Techniki owszem są ważne ale jeszcze ważniejsze jest to, by odważyć się je stosować bez napięcia, że ktoś nas osądzi. I tego mam nadzieję, że uczą się „moje” dziewczyny. Bycia prawdziwymi artystkami!0

Na koniec, czego możemy Pani życzyć?

D K-M: Aby „Pałac kolorów. Magia makijażu” odniósł za granicą podobny sukces jak w Polsce. Jeśli mogę mieć choć minimalny wpływ na to, jak będą nas postrzegać jako Polaków za granicą, to będę bardzo szczęśliwa. Teraz jestem dumna z tego, że album jest szczeciński, ale chcę być też dumna i z tego, że jest on polski:)

To my też trzymamy kciuki! Dziękuję za rozmowę.

D K-M: To ja dziękuję.

POSTY Z TEJ SAMEJ KATEGORII: