Wywiad z Mariuszem Czerwińskim (w ramach cyklu wywiadów z polskimi autorami, czyli maratonu #jesieńzpolskimiautorami):
- Co jest Pani największą inspiracją do pisania książek i wierszy?
Życie, cisza, medytacja, głębia człowieczeństwa, dobro, miłość.
- Co chciała Pani przekazać szerszej publice publikując tomiki swoich wierszy? Jakąś konkretną naukę? Przesłanie?
Żeby przestać być głupcem i zacząć, jako Istota Ludzka iść w kierunku odwrotnym do coraz większego szaleństwa – wynikającego z umysłu rozproszonego: bodźcami, telefonem, bezsensownymi informacjami i kompletnie głupimi, nierealnymi problemami.
By wyjść z narcyzmu, nieużytecznych porównań, krytyki, samokrytyki, obwiniania. By człowiek przetarł w końcu oczy i spojrzał na swoją pozorną małość, a potem ją przekroczył. Bo mały nie jest, to przekonanie pływa jedynie po powierzchni i związane jest z analitycznym, chorym umysłem, który potrzebuje wątpliwej „rozrywki” patrząc na cierpienie innych i udając współczucie. Tak naprawdę to modne ostatnio „współczucie”, to są tylko chwilowe i kompletnie nietrwałe spazmy własnego użalania się nad sobą. Prawdziwy mędrzec nie użala się, tylko przekracza w sobie powierzchowne struktury umysłu i w ten sposób oddziałuje na całość.
Przekazuję więc w każdej ze swych książek, szczególnie w wierszach tę potrzebę zatrzymania i zmierzenia się z własnym, małym „ja”.
- Czy wśród własnych książek ma Pani swoją ulubioną? I dlaczego właśnie ta?
Mam, ale dwie. Jedna to mały tomik, który właśnie poszedł do druku „Słowa z pola. W poszukiwaniu Oświecenia”. Ta książka jest wydana w wersji limitowanej, nie do sprzedaży, z racji tego, że poruszam w niej trudne tematy medytacyjne związane z medytacją dzogczen. Pisałam ją podczas odosobnienia i tuż po. Ja jej nie „lubię”, tak naprawdę to mam do niej ogromny szacunek, bo słowa same wypływały z innej części mnie.
Drugą książką, której też nie „lubię”, a po prostu ją kocham – jest trzecia część trylogii (po Tomiku Wariata i Turbulencjach), czyli Chwila Łagodna. Tu będą najpiękniejsze wiersze, tak zwane pieśni duszy. Proste do zrozumienia, naprawdę kojące.
- Dlaczego wybrała Pani poezję jako formę literacką dla swojego przekazu?
Bo choć poezja nie jest prosta, jest krótka. Chociaż moje wiersze są, jak najbardziej to możliwe – proste. Dlatego używam rymów, które nadają rytm i pewną melodyjność.
Zresztą tak naprawdę, ja niczego nie wybierałam Poezja wybrała mnie.
- Dlaczego tomiki wierszy mają takie tytuły? Dlaczego wariat i turbulencje?
Tomik Wariata otwiera całą serię. Wariat to taki niby wiejski „głupek” lub błazen na dworze króla. Właśnie niby głupi, a jednak mądry. Chciałam tym tytułem ukazać przewrotność i pewien paradoks położenia dzisiejszego człowieka – taki głupi…, ale tylko na powierzchni.
To tak, jakby dorosły bawił się, że jest dzieckiem ubierając na głowę koc, a potem o nim zapomniał, mówiąc cały czas „agu, agu”. W takiej właśnie sytuacji jesteśmy.
Turbulencje idą w głąb, zabieram czytelnika wprost do „cienia”, a potem pomagam się mu z niego wydobyć. Ta książka jest najbardziej terapeutyczna ze wszystkich, jeśli w ogóle można o nich tak powiedzieć.
- Ile ma Pani pomysłów na przyszłe książki? Czym jeszcze Pani może nas zaskoczyć?
Nie mam pomysłów . Piszę Chwilę Łagodną wtedy, kiedy przyjdzie mi wena. Niczym nie chcę nikogo zaskakiwać.
- Jaka jest Pani ulubiona książka? Co Pani czyta, gdy nie pisze?
Kocham książki, ale zaskoczę, ponieważ czytam naprawdę mało poezji, jak już to Miłosza. Poza tym, tak naprawdę, ja nie czytam, ja studiuję. Uwielbiam filozofię, mistycyzm, neurobiologię. Lista byłaby przeogromna, bo mam w domu dwie ogromne biblioteki, które wypełniają ściany.
Kocham niezmiennie „Wolność od znanego” – Jiddu Krishnamurtiego.
Powieści nie czytam w ogóle, szkoda mi na nie czasu. Moje życie jest moją powieścią, to w tej „opowieści, właśnie tutaj, odnajduję największy sens. „Czytam” ją więc codziennie i „piszę” ją również codziennie. Ta „powieść” jest dla mnie najważniejsza – a tym samym, chcę by była najpiękniejsza…
- Czy słucha Pani muzyki w trakcie pisania? Jeśli tak to czego?
Nigdy. Piszę zawsze w ciszy. Cisza jest moim opiekunem, inspiracją i zarazem twórcą wszystkich słów.
- Co w procesie pisarskim lub wydawniczym najbardziej Panią irytuje?
Nic. Sama produkuję własne książki, sama robię skład, grafikę etc. Lubię cały proces wydawniczy. Korzystam jedynie z drukarni. Chociaż owszem, na koniec – sprzedaż, marketing itp. to dla mnie uciążliwość, bo trzeba niejako wejść w to szaleństwo informacyjne. Dlatego moje książki są i będą niszowe. Nie sprzedam mojej duszy, aby ktoś zetknął się z moją twórczością. Szybciej spaliłabym wszystko na stosie.
- Gdzie najlepiej Pani się pisze?
Każde miejsce jest wspaniałe. Wystarczy, że jestem tu, gdzie jestem.
- Jakie jest Pani największe pisarskie marzenie?
Nie mam takich marzeń. Nie mam żadnych progów do osiągnięcia. Nie interesuje mnie zysk, sława itp. Moim personalnym marzeniem jest być po prostu dobrym, mądrym człowiekiem i na ile mogę przysłużyć się Całości. Nic więcej.
- Na koniec najważniejsze pytanie – lubi Pani pizzę hawajską?
Nie, nie jem mięsa 🙂