Artykuł z magazynu „Szczęście podaj dalej” – Autor tekstu: Dorota Kościukiewicz-Markowska
Czujemy wręcz instynktownie, że jeśli nie WYWALCZYMY sobie prawa do wolności – to zostaniemy uwięzieni w jakiejś nieokreślonej ale pewnej niewoli.
Ale… jak możemy walczyć o coś, czego do końca nie rozumiemy?
Wolność. Moja czy Twoja?…
Kiedy moja wolność wchodzi w Twoją? Wtedy, kiedy przekraczam Twoje granice. Ale żeby wiedzieć gdzie są Twoje granice, muszę poznać też gdzie są moje…
Uważam wciąż i wciąż od nowa za słuszne tylko moje poglądy, moje przekonania, moje wartości. W każdej sytuacji. W małej skali. W dużej skali. To MOJE musi być zawsze na wierzchu.
Sądzę, że moje poglądy mają wyższość nad Twoimi i dam się za to pokroić. Będę próbował Cię zmusić do przyjęcia mojego punktu widzenia, mojego postrzegania świata. A jak to zrobię? Siłą, walką, przymusem, nie ma innej opcji… Nie znam innej opcji. Będę się bić do utraty tchu, do wszczęcia kolejnej wojny, do ostatniej kropli krwi. Zaprzęgnę do tego prawo, religie, wojsko. Zaprzęgnę transparenty, wrzaski i tłumy. Wykorzystam każdy dostępny mi sposób. Zaostrzę swoją szablę i utnę łeb każdemu kto stanie na drodze mych pięknych przekonań. JA ZAWSZE MAM RACJĘ. Nikt inny.
„To do mnie nie pasuje wcale. Jaaaa?… No Pani już przesadza. Ja chcę przecież pokoju. MOJE wartości są szlachetne. I dobre. O nie walczę! Niech mi Pani tu nie mówi tych farmazonów, bo już od tych słów mi się coś natychmiast wywraca. Ja mam agresję?! Jaaaa?!!!!
Dla pokoju zabiję? Nie, nigdy. Ale mnie Pani wkurza. No cóż za kobieta. No złość mi rośnie… Proszę przestać, bo zaraz wybuchnę! I będzie Pani miała za swoje! Jest inna droga? Pani żartuje.”
A może jednak?
Może wystarczy zmienić perspektywę postrzegania? Swoją, nie innych. Przystanąć, i zrobić choćby krótką autorefleksję. Zobaczyć, że moneta ma dwie strony. Nie jedną. Dwie strony tworzą CAŁOŚĆ.
Kiedy więc będę autonomiczny? Kiedy uszanuję Twoją autonomię. I to jest słowo – klucz, przysypane kurzem, wtrącone do lamusa, wyparte przez nowoczesne społeczeństwo. S Z A C U N E K. A co za tym idzie zrozumienie, dobro, życzliwość, ludzkość…
„ Ale Proszę Pani, ja naprawdę WIEM! To jest reszka, przecież widzę. Nie, to ja wiem – to jest orzeł, przecież widzę.”
Nikt nie chce widzieć całości. A że ile „JA”, tyle wizji. Łączymy się czasem w małe grupy chwilowo widzące tak samo, potem w większe, jeszcze większe. Krzyczymy. Złość, agresja, wściekłość jątrzy się z każdej komórki naszego istnienia. Nie damy zabrać naszej wolności! Walczymy ze wspólnym wrogiem. Ale tak szybko jak go pokonamy, zaraz okazuje się, że „w grupie”, którą do tej pory tworzyliśmy krzycząc wspólne hasła, każdy ma inne cele, inne wartości, inne przekonania. Zauważamy z frustracją, że nie ma „grupy”. Są ciągle my – oni, Ty – ja. W skali dużej lub małej.
Teraz to Ty widzisz jednak inaczej niż JA. Czuję się oszukany. Byliśmy grupą, a teraz jako, że wspólny wróg został chwilowo pokonany, TY jesteś moim wrogiem.
I teraz z Tobą będę walczyć o moją wolność. O MOJE przekonania.
Jeśli nie jesteś ze mną, to znaczy, że jesteś przeciwko mnie.
Szaleństwo?… Czy pewne przyzwyczajenie?
Dopóki nie zrozumiemy siebie i innego człowieka, dopóki nie spojrzymy na niego oczami zrozumienia, dopóty nie możemy mówić o autonomii. Będzie to tylko chęć narzucania każdej stronie czegoś naszego. Lepszego. Wyższego. Większego. Oczywiście według nas. Nie będzie mądrych decyzji, które uwzględniają obie strony ale potrafią też zobaczyć nawet szerzej, w dużo większej skali. Bo nasza moneta, która ma dwie strony, leży na jakimś stole, ten stół stoi w jakimś pokoju, ten pokój jest w jakimś domu, ten z kolei w jakimś mieście. Miasto jest częścią kraju, kraj jest częścią planety Ziemia, a Ziemia jest częścią kosmosu.
Jeśli nie jesteś ze mną, to wcale nie znaczy, że jesteś przeciwko mnie. Jesteśmy częścią całości. A prawdziwa wolność zaczyna się na naszym własnym podwórku. Bliżej niż myślimy. W umyśle…