Słowo od redaktor naczelnej – nr3

by Dorota

Minął już rok, od kiedy pisałam pierwsze słowa do naszego magazynu. Za nami dwa wydania pewnego śmiałego dla niektórych eksperymentu, zarówno graficznego jak i merytorycznego. Tytuł wskazywałby na to, że piszemy o sprawach błahych, wręcz prozaicznych, bo dla wielu osób cóż jest bardziej banalnego niż pojęcie szczęścia?…

Temat psychologii pozytywnej przybliżaliśmy w pierwszym numerze, pisaliśmy też o emocjach, relacjach oraz o tym czym jest szczęście według psychologii.

W drugim numerze przyjrzeliśmy się bardziej wnikliwie pojęciu szczęścia. Próbowaliśmy skłonić czytelnika do odpowiedzi na pytania czym jest sukces, motywacja, medytacja.

Dziś reagujemy na bieżącą rzeczywistość. Oprócz tematów związanych ze szczęściem poruszamy teraz aspekty naszej rzeczywistości, które mają bezpośrednie połączenie z naszym ogólnym dobrostanem. Czym jest wolność, autonomia? Czy możliwe jest pokojowe załatwienie konfliktu? Jak do tego ma się postrzeganie? I co do postrzegania ma fizyka kwantowa?

Pisząc te słowa (pod koniec października), sytuacja w naszym kraju jest bardzo napięta. Politycznie oczywiście, bo za oknem stoją te same drzewa co rok temu, a jesień kusi cudownymi kolorami jak zwykle. W kraju za to dzieją się coraz mocniejsze rozłamy w społeczeństwie. Mężczyźni myślą, że są mądrzejsi od kobiet, w ripoście kobiety odwzajemniają się tym samym, stawiając siebie na piedestale. Kościół głosi wyższość nad innymi ustanawiając prawe moralne, które potem sam łamie. Władza narzuca nam, ludziom wyższość, i prawa których nie chcemy, a my – ludzie śmiejemy się z władzy czując, że to my mamy rację i jakąś wyższość, chociażby intelektualną. Każdy każdemu chce narzucić ową „wyższość” czy to poglądów, idei, mądrości, wartości lub zwykłej racji. Nie widzimy jednak, że znajdując się w pewnej sytuacji – pewnie zareagowalibyśmy podobnie do tych, którzy w naszych oczach są wrogami czy oprawcami, o czym mówi znany profesor psychologii Philip Zimbardo opisując tak zwany „Efekt Lucyfera”. Konkluzja jest taka, że to otoczenie czy środowisko w dużym stopniu odpowiada za nasze zachowanie.

Czyli – stając w pozycji tego kogoś, kogo teraz krytykujemy, z dużą dozą prawdopodobieństwa zachowalibyśmy się tak samo. Zmieniamy tylko osoby w hierarchii,  fundament schematu za to pozostaje taki sam.

Kiedyś ktoś mi narzucał swoje zdanie, teraz ja narzucam swoje. Jak jestem „u góry” myślę, że to moje racje są ważniejsze niż innych, więc narzucam je innym. Robię dokładnie to samo, o co jeszcze chwilę temu sam walczyłem.

Ten schemat powtarza się od wieków i można byłoby załamać ręce ale… może można coś zmienić? I o tym też mówi ten sam profesor podając pewnego rodzaju antidotum na to, by nie popaść w „złą epidemię” w swoim Heroic Imagination Project.

I o tej zmianie jest właśnie ten numer, który trzymasz w dłoni.

Nie słodzimy w nim, pokazujemy za to rzeczywistość taką, jaka jest z różnych perspektyw, z różnych kątów. Bo szczęście o którym piszemy, tak jak to już mieliście okazję się przekonać ze wcześniejszych naszych numerów – jest stanem umysłu, a nie chwilową reakcją emocjonalną porównywaną z wielką radością.

Co więc jest tą podstawą zmiany? Ja.

Bo gdy popatrzę na siebie świadomie, to zauważę pewne ciekawe aspekty mnie samej.

To ja jestem niecierpliwa, to ja mam w sobie gniew, agresję, pychę, próżność, nienawiść, hipokryzję i wszelkie inne negatywne cechy, które chciałabym złożyć na barkach innych. Siebie przy okazji wybielając. Ale – jeśli rozpoznam to w sobie, to jak mogę oceniać Ciebie? Jak mogę osądzać Twoje wybory? Jak mogę narzucać coś innej istocie ludzkiej? Przychodzi wówczas zrozumienie i współczucie.

Czy to znaczy, że mam pogodzić się z moją naturą? Poniekąd tak. Bo z akceptacji wypływa mądrość. Akceptuję więc to, co na powierzchni i odważnie zanurzam się w głąb. A tam, w głębinach mojego jestestwa odnajduję dobro, życzliwość, cierpliwość, bezwarunkowość oraz zszarganą i poniekąd wyświechtaną w pojęciach, kontekstach i słowach „miłość”.

Z tej pozycji widzę swoją prawdziwą naturę, a skoro ją widzę, to wiem też, że Ty jako istota ludzka posiadasz dokładnie tę samą naturę wewnątrz siebie. Mamy może inną płeć, kolor, wzrost, wiek ale bije w nas serce. W Tobie i we mnie. Wyznacza ono rytm życia. Czy Twoje serce jest lepsze od mojego? A moje od Twojego? A ich od naszego?

No chyba że masz chore serce; ja miałam, ale nigdy nie czułam, że moje serce jest gorsze.

Nauczyłam się siły na podstawie swojej własnej słabości.

Nauczyłam się odwagi po poznaniu czym jest prawdziwy strach.

I nauczyłam się wychodzenia poza skrajny dualizm wychodząc poza skrajności, których najpierw sama doświadczyłam.

Nie jestem więc lepsza, ani gorsza. Od nikogo.

A Ty?…

Czy zauważasz, że to, jak się czujesz – to tylko Twoja decyzja? A jeśli nie Twoja to czyja? Dlaczego oddajesz decyzję o swoim własnym samopoczuciu komuś innemu niż TY? Czy myślałeś o tym, że poczucie własnej ważności nie ma nic wspólnego z poczuciem własnej wartości?…

Tu zahaczamy o słowo klucz – UWAŻNOŚĆ. Jestem uważny, więc widzę, wiem, zdaję sobie sprawę. W tym numerze poruszamy więc po raz kolejny temat uważności i medytacji, która jest bezpośrednim narzędziem do wglądu w swoje własne procesy wewnętrzne.

Wracając do naszych tematów przewodnich – zmiany, wolności i pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jeśli w końcu jako ludzkość zauważymy, że nasz punkt widzenia nie jest jedynym słusznym, przestaniemy w tym momencie ograniczać wolność innych, której tak bardzo sami pragniemy. Może wystarczy zrobić taki „fikołek” w postrzeganiu rzeczywistości?

Może wystarczy dać wolność a nie się o nią ubiegać? Bo zawsze na skrajnościach zbudowany jest konflikt. Wolność – niewola. Może lepiej wyrażać pojęcia? Może lepiej do naszych czasów pasuje wyraz „autonomia”?

A wracając do wolności może dobrze byłoby zastanowić się przy okazji jaką wolność dajemy my np. naszym dzieciom. To my jesteśmy dla nich wyznacznikiem „władzy”, to my narzucamy im co wolno, co nie, to my narzucamy prawa i obowiązki, to my wskazujemy granice. Czy łatwo jest nam odkręcić śrubę zamiast przykręcać? No właśnie… A chcemy tego samego od kogoś w dużej skali.

Czy to znaczy, że mamy nic nie robić? Absolutnie nie. Bo większość jednak spraw dotyczy większości. Czas opuścić bezpieczną strefę komfortu. Trzeba działać. Ale mądrze. Z uspokojonym umysłem i wyciszonymi emocjami.

Zmieniając znów skalę i patrząc na wszystko z punktu widzenia mikroświata czy fizyki kwantowej, o której pisze Andrzej – w skali atomu wszystko magicznie zmienia się od perspektywy obserwatora. Kim on jest? Świadomością…

A to ciekawe. Tak bardzo chcemy od niej uciec, a tu masz ci los, wchodzi ona do nas tylnymi drzwiami, kompletnie nie tam, gdzie byśmy się jej spodziewali – od strony nauki.

I jak powiedział Einstein – „Świat, który stworzyliśmy, jest produktem naszych myśli, nie można go zatem zmienić bez zmiany naszych myśli”.

Może więc wystarczy zmienić nasze myślenie?…

I o tej zmianie piszemy dla Was na wiele sposobów i wieloma głosami.

Redaktor naczelna

Dorota Kościukiewicz-Markowska

POSTY Z TEJ SAMEJ KATEGORII: