„Szczecińska autorka zaskakuje” – wywiad w Głosie Szczecińskim

by Dorota

Zapraszam do lektury wywiadu jaki ukazał się 17 września 2023 w Głosie Szczecińskim:

„Obyś żył w ciekawych czasach” głosi stare chińskie przysłowie. A jak żyć i jak żyć szczęśliwie, gdy czasy są nieciekawe? Pytamy o to Dorotę Kościukiewicz-Markowską, terapeutkę psychologii pozytywnej, trenerkę terapii egzystencjalnej, pisarkę i założycielkę szczecińskiej Pracowni Dobrostanu.

____

Punktem wyjścia do naszej rozmowy jest „Tomik Wariata – rozważania egzystencjalne”, zbiór wierszy z oprawą graficzną w wykonaniu sztucznej inteligencji AI. Jak wyglądała współpraca z narzędziem, które nie rozumie metafor?

– Niełatwo to mało powiedziane. To nie działo się tak, że razem z przyjaciółką (Kasia Kozdra –Baczulis, oprawa graficzna, skład, postprodukcja – przyp. red.) dyktowałyśmy utwór i powstawał obraz. Po drodze trzeba było nauczyć się rozmawiać ze sztuczną inteligencją, aby przenieść idee na ostateczny obraz. To był żmudny, ale i fascynujący proces. Najpierw musiałyśmy określić malarskie inspiracje, by znaleźć odpowiedni styl. Potem na każdy z 62 wierszy wymyślałyśmy koncepcję. Do niektórych powstawało kilkadziesiąt szkiców. Aby finalnie ilustracje wyglądały jak w „Tomiku” doszła do tego jeszcze obróbka w Photoshopie.

Skąd taki pomysł?

– W dobie absolutnego rozwoju technologii, sztuczna inteligencja była fantastycznym pretekstem, by przykuć uwagę odbiorcy. Chciałam, by na pozór lekkie wierszyki, trochę w klimacie fraszek, zilustrowane baśniowymi, fantastycznymi w klimacie obrazami, dały szansę by na moment się zatrzymać i skłoniły do refleksji nad sensem istnienia. Bo jak sam tytuł wskazuje teksty są, wbrew pozorom, mocno egzystencjonalne.

Przy takim tempie życia trudno jest znaleźć chwilę na głęboką refleksję…

– Trudno. I dlatego trzeba próbować. Właśnie po to powstał „Tomik”. Wraz z tym szaleńczym tempem, wchodzimy na pewien poziom stresu i lęku, i zaczynamy zachowywać się jak zwierzęta, dla których najważniejsze jest wyłącznie przetrwanie. Metaforycznie oczywiście. Blokuje się nam część mózgu, która określa nas jako istoty ludzkie. Tym bardziej warto sięgać do szeroko rozumianej sztuki, by odkrywać i stymulować prawą półkulę mózgu. Bo poza tym, że jest to ta tzw. twórcza część, to zadaje pytanie – po co – i nadaje naszym działaniom głębszego znaczenia.

Jeśli jesteśmy jak ten chomiki w kołowrotku to czy mamy świadomość bezcelowości? Jeżeli nie wiemy, że pędzimy to skąd mamy wiedzieć, że dobrze jest się zatrzymać?

– Najszybciej powie nam o tym nasze ciało. Przeciążenie psychosomatyczne układu nerwowego. Moi pacjenci często są sfrustrowani wieloletnim poszukiwaniem diagnozy swoich fizycznych problemów. Bo teoretycznie są zdrowi, ale dobrze się nie czują. Aż 99% osób przychodzi do mnie z zaburzeniami lękowymi.

A pełno dziś, zwłaszcza w social mediach, szarlataństwa pod przykrywką coachingu, czy manifestacji, które chyba mocno wypaczają sens psychologii pozytywnej i radzenia sobie z poczuciem lęku czy stresu.

– Tak. A nie ma szybkiego remedium na stres czy lęk. Paradoks jest taki, że my nawet oddychamy za szybko i za płytko. Mamy też tendencję do tzw. hiperwentylacji. Czasami obserwuję ludzi w centrach handlowych i widzę, jak nieefektywnie oddychamy na co dzień. Dlaczego nikt nas tego nie uczy? Szczerze polecam poczytać o tzw. Efekcie Bohra i fizjologii oddychania.

Jak nie dać się złapać pułapkę szybkich rozwiązań?

– Nie skupiać się na tym, by poczuć się lepiej na chwilę. Bo to „na chwilę” jest pułapką. Kupię sobie coś, wejdę na Instagrama, zrobię kolejny kurs – i wtedy poczuję się lepiej. Tylko to będzie krótkotrwałe. W ten sposób robi się nawyk uciekania od sedna. Trzeba w końcu dać sobie możliwość poczucia realnych emocji. Niestety, gdy pominiemy te wszystkie powierzchowne szybkie „ucieczki”, to najpierw poczujemy się gorzej. To jest nieuniknione. Ale za to, zmierzymy się z prawdą i będziemy mogli coś z nią zrobić. Dopóki uciekam od problemu to problemu w mojej percepcji nie ma, chociaż de facto narasta.

Żyjemy dziś w trudnych czasach – pod względem emocjonalnym. Niedaleko od nas toczy się wojna, mamy kryzys gospodarczy, jest ogromna polaryzacja społeczeństwa. Media zalewają nas złymi wiadomościami właściwie przez całą dobę. Pojawiają się zjawiska takie jak FOMO (Fear of Missing Out, czyli strach przed pozbawieniem dostępu do informacji) czy doomscrolling (kompulsywne przeglądanie internetu i pochłaniania nowych, negatywnie oddziałujących na emocje treści). A mózg wcale nie pomaga, bo by nas uchronić przed zagrożeniami jest nastawiony na wyłapywanie treści negatywnych.

– Mamy za dużo bodźców. Nasz układ nerwowy jest non stop stymulowany przez co weszliśmy na pewien poziom stresu, który jest stały. Przez to, takie hormony jak kortyzol i adrenalina nie działają jak powinny. Wszystko jest zaburzone. I chwytamy za tego smartfona, by mieć przypływ chwilowej dopaminy.

To co robić, by nie chwytać?

– Złapać oddech. I zadać sobie proste pytania: co ja robię i po co ja tak właściwie to robię? Co mi to da? To może być wybijające nas z nawyku sięgnięcia po telefon, zajrzenia do internetu. Tylko to pytanie – po co – powinno się wiązać z wizją tego, czego chcemy dokonać, jaki mamy cel. Nie może być osadzone w teraźniejszości na zasadzie „jestem tu i teraz i robię nic”. W temacie eliminowania szkodliwych nawyków polecam, napisaną naprawdę przystępnym językiem, książkę Judsona Brewera „Wolny od lęku”. Ważne też, by nauczyć się mądrze czerpać dopaminę. Ona daje nam poczucie szczęścia za realizację zadania. Niestety uzyskujemy ją też przez to, że leżymy, przesuwamy ekran i prokrastynujemy – taka jest struktura uzależnienia. Wszystkie media społecznościowe to wykorzystują. Nasz cel znów krąży wokół chwilowej przyjemności, bo dopamina jest krótkotrwałym wyrzutem hormonu szczęścia, a jeśli chcę go ponownie, muszę powtórzyć czynność – tak właśnie działa nawyk, a w konsekwencji uzależnienie. By nie chwytać po telefon kompulsywnie, potrzebny jest sensowny cel „w realu”. Co za tym idzie wysiłek, praca, wytrwałość, często mierzenie się z trudnościami. Aktywność, nie bierność.

Prokrastynacja jest teraz bardzo na czasie…

Kiedyś to się nazywało zwykłym lenistwem. Teraz mamy „piękne” pojęcia… Fakt, lepiej brzmi „prokrastynuję” niż „jestem leniem”. Łatwo też pomylić medytację ze zwykłym „robieniem nic”. W moim gabinecie mogę to sprawdzić – korzystając z narzędzi do analizy fal mózgowych. Często okazuje się, że brakuje nam zarówno stabilnej koncentracji, jak i relaksu. Takie osoby zazwyczaj są śpiące, znużone i tyle. To nie jest medytacja. Oczywiście nie demonizuję tzw. „bujania w hamaku”. Daję takie zadania moim pacjentom. Ale wtedy nic oznacza brak tv, brak internetu, brak telefonu.

Mamy wakacje, czy to nie idealny czas na takie próby?

– Wakacyjne wyjazdy mogą być momentem przełomowym, by uświadomić sobie w jak dużym, stałym stresie żyjemy na co dzien. Gdy jedziesz na urlop, a tam nagle zaczyna cię wszystko boleć, to jest znak. Ciało odreagowuje, bo już nie działa na nie stresor i kortyzol, który działał także przeciwbólowo. Ty zamiast się wyluzować i regenerować zaczynasz się martwić. Lęk zastępuje wcześniejszy stres. Dlatego uspokoić stres to podstawa. Potem jest czas na zastanawianie się nad wartościami jakimi kierujemy się w życiu.

A to w 2023 roku powinny być..?

– Z lamusa mogłyby wrócić odpowiedzialność, szlachetność, godność, życzliwość. I dobrze być także dla siebie bardziej życzliwym, ale nie mylić tego z usprawiedliwianiem indolencji. Na pewno warto być empatycznym i wyjść z egocentryzmu, że tylko mi na być dobrze.

Niestety łatwo wtedy narazić się na komentarze, że robi się to z egoistycznych pobudek.

Jeżeli mamy zapoczątkować robienie sobie dobrze przez robienie innym dobrze to cudownie. Psychologia pozytywna pokazuje, że jeśli ze szczerych chęci robimy dobre rzeczy to dużo dłużej utrzymuje się nam poziom dobrostanu.

Dobrostan to szczęście?

– Dobrostan to subiektywne zadowolenie z własnego życia i stan równowagi. Jego podstawą są relacje międzyludzkie, także z samym sobą. To jest tak proste, że wydaje się banalne. Niestety zbyt często skupiamy energię na sprawach, które są tak daleko od nas. A najważniejsze i najprawdziwsze w tym, co mogę zrobić, by być lepszym człowiekiem jest bycie lepszym dla swojego męża, żony, dziecka, rodzica, przyjaciół. Jeżeli wezmę odpowiedzialność za własne szczęście, to nie będę rekompensować sobie swoich deficytów poszukując źródeł szczęścia w świecie zewnętrznym, w tym w innych ludziach. Raczej na odwrót – mogę to dać innym.

To trochę zaprzeczenie hedonizmu.

– To jest eudajmonia, która definiuje szczęście inaczej niż hedonizm. Hedonista bierze ze świata, by być szczęśliwym. Eudajmonia pyta co, z tego co już mam, mogę dać światu i być szczęśliwym. Założenie w eudajmonii jest takie, że jestem szczęśliwy, bo sięgam do tego, co we mnie najwartościowsze, do źródeł mojej egzystencji, na której mogę się oprzeć nawet w najtrudniejszych momentach. To są dwa zupełnie różne podejścia. Dlaczego w równowadze mam się nie cieszyć oboma? Mam wtedy hedonizm zbalansowany z eudajmonią. Zarówno przyjemność, jak i głębszy wymiar samego siebie Czyż to nie jest cudowne?!

___________

źródło: https://gs24.pl/wydala-tomik-wierszy-a-ilustracje-zlecila-sztucznej-inteligencji-szczecinska-autorka-zaskakuje/ar/c13-17897659?fbclid=IwAR0wVbpXFJmK5yPKypSEiL7fT5q0xNJF66vFWz0uWJOz51H5dHgwVKwqqEQ

POSTY Z TEJ SAMEJ KATEGORII: