Artykuł z magazynu „Szczęście podaj dalej” – Autor tekstu: Agnieszka Kowalewska
Jesteśmy rodzicami, osobami dorosłymi i mamy dzieci… Temat wolności porusza nas osobiście. Poszukujemy jej lub cieszymy się nią. Jednak czy rozumiemy ją na tyle by nauczać o tym nasze dzieci? By, co więcej, wychować je tak, by potrafiły doświadczać i doceniać wolność? Może jednak działamy jedynie intuicyjnie i wytłumaczenie swemu dziecku czym jest i jak ją osiągnąć sprawia nam niemałą trudność?
Warto zacząć od zrozumienia czym dla mnie jest Wolność. Jak wiemy teorii i definicji jest wiele. Nie chciałabym robić tu przeglądu owych teorii a zaznajomić jedynie bliżej z niektórymi poglądami i zasygnalizować bardzo spójną naukę dr Marii Montessori mówiącą o tym jak wychować dzieci „do pokoju” i „w wolności”.
Ajahn Brahm mówiąc o wolności jednocześnie zauważa, że sami tworzymy sobie małe więzienia. Bo czym różni się życie więźnia od życia zakonnika w klasztorze zamkniętym? Warunki, które panują w klasztorze wydają się dużo surowsze – brak tv, wygodnych łóżek, jedzenie jest bardzo skromne, pobudka bardzo wcześnie i cały dzień wypełniony ciężką pracą. Jednak zakonnicy czują się wolni a więźniowie nie. Dlaczego? Cały szkopuł w postrzeganiu. Zwyczajnie więźniowie nie chcą być tu gdzie są, chcą być gdzie indziej a zakonnicy wybrali być tu gdzie są. Za każdym razem, gdy my w naszym życiu jesteśmy gdzieś, gdzie nie chcemy lub robimy coś, czego nie chcemy – tworzymy sobie własne więzienie. Wolność odzyskamy gdy zaakceptujemy i odpuścimy myślenie o niedogodnościach, niespełnionych oczekiwaniach. Więc gdy będziemy stali w korku bezsilni i źli, że nas to spotkało, bo chcemy być w innym miejscu – dotrzeć do celu podróży – postarajmy się zmienić myślenie, i uznać, że chcę tu i teraz być. Bo TU i TERAZ to klucz do wolności – bez powrozów z przeszłością i przyszłością.
Dzieci to doskonale potrafią robić i Maria Montessori to dostrzegła. Są tak szczęśliwe, gdyż cały czas żyję chwilą obecną. Dorośli zamiast widzieć w tym cenny dar często się na to denerwują. A to umiejętność, której my dorośli na nowo musimy się uczyć, gdy odkrywamy jak jest ważna. Czy nie byłoby zatem rozsądnie nie zagłuszać tej umiejętności u dzieci? One – jeśli w nich tego nie zmieniać biorą świat takim jaki jest. Gdy go poznają to wszystkimi zmysłami i całym sercem. Ich dar obserwacji i wyciągania wniosków z nich płynących nieraz ociera się o geniusz w swej prawdzie i prostocie. Zatem jakie jest nasze zadanie skoro wolność jest dzieciom bliższa niż nam dorosłym? Otóż nasz świat zafunduje naszym pociechom wiele doświadczeń, dylematów, wątpliwości, pokus… Ważne by to, co czują jakby z nadania dobrze poznały i były świadome. Dlatego jedną z pierwszych lekcji jest nauczenie wyboru. To, że dajemy dziecku wybór jest wychowywaniem w szacunku do niego. Jednak wybór musi być na miarę możliwości dziecka. Im ono jest mniejsze tym wybór musi być prostszy. Nie możemy również co się niestety czasem dzieje zrzucać z siebie – rodzica odpowiedzialność za przewodnictwo i naukę tego co mądre, rozsądne, ważne – pytając dziecko o wszystko. Jak to zwykle miała w zwyczaju Montessori mówić „daj tyle dziecku ile jest w stanie udźwignąć”. Zatem czy zbudowanie jasnych granic, zasad jest zamachem na wolność dziecka? W żadnym razie. Jest nauką życia i daniem dziecku poczucia bezpieczeństwa. Ono jednak ma zawsze wybór. I w tym jest wolne. Czy to oznacza, że może zatem robić co chce? Otóż nie. Nie istnieje wolność bez odpowiedzialności. Co to oznacza? Zawsze mamy wybór i to nasza wolność, ale jedynie wtedy gdy wyboru dokonujemy ze świadomością i akceptacją jego konsekwencji. Jeśli dokonujemy wyboru bezmyślnie lub myśląc, że kogoś lub coś oszukamy, „wywiniemy się” – tak naprawdę nie korzystamy z naszej wolności, zachowujemy się samowolnie pełni pomieszania i braku jasności w naszej drodze życia. Dlatego tak ważne jest byśmy sami w temacie wolności się nie gubili, bo gdy nasza droga jest pełna zawirowań jak poprowadzić dziecko prostą drogą?…