Artykuł z magazynu „Szczęście podaj dalej” – Autor tekstu: Dorota Kościukiewicz-Markowska
Gdzie się ona podziała w naszych czasach? Gdzieś biegniemy. Nie wiemy już nawet za czym – byle szybciej, byle bliżej. A właściwie bliżej czego? Co jest tą ostateczną metą?…
Każdy – w pośpiechu lub nie – i tak dobiegnie do końca. Bez wyjątku. Nie ominie on nikogo. Bogatego, biednego, chorego, zdrowego…
A co z fascynacją? A po co nam ona! To zbędna cecha. Szkoda tracić na nią czas. Bo gdy się posiada fascynację, to trzeba kontemplować chwile, momenty, sytuacje i ludzi. Przebywa się wtedy na 100% w życiu, całym sobą. Sercem i umysłem. W związkach, w pracy, w działaniu, a nawet w relaksie. Ale kto by miał na nią czas?! I ochotę…
Może nieświadomie ją „odsprzedaliśmy” za jakieś inne cechy, chcąc na przykład przytłumić bruzdy naszej osobowości i naszych uczuć obojętnością? Niestety obojętność, czyli niereagowanie na świat, powoli, aczkolwiek konsekwentnie, przekształca się w znieczulicę. A w znieczulicy są 2 bieguny. Jeden negatywny, a drugi pozytywny. Oba mają tę samą nazwę – „Nic nie czujesz”. W pierwszym kontekście nie czujesz bólu, cierpienia, smutku i złości, w drugim zaś nie czujesz miłości, dobra, radości, pasji. Czy taki świat chcemy przekazać dzieciom? Zimny jak kamień świat – pozbawiony emocji, pasji, fascynacji? Naprawdę?
Ja jak zwykle lubię ubierać temat w historię, bo co, jak nie metafora czy bajka, trafia lepiej do rozbieganego umysłu? 🙂 Wyobraźmy więc sobie hipotetyczną historię, w której główną rolę gra nasz wnuczek lub nasza wnuczka… Rok 2115. W starym antykwariacie roi się od starych zwojów zamkniętych w szklane butelki… Za starą ladą siedzi stary człowiek. Podnosi wzrok powoli i patrzy na wchodzącego niepewnie przechodnia.
– Co chciałby Pan kupić?
– Fascynację – odpowiedział beznamiętnie młody człowiek.
– A po co ona Panu?
– Bo tracę żonę – odpowiedział znów beznamiętnie młody człowiek.
– Ile jednostek?
– Wystarczą dwie.
– Tylko dwie?
– Tak.
– Proszę. Może Pan swój zwój odbezpieczyć.
Młodzieniec sięgnął po korek i otworzył pierwszą butelkę.
– Jak tu jest pięknie, proszę Pana. Ile jest tu zebranych cudownych cech ludzkich! Czyżbyśmy naprawdę o nich zapomnieli? Nie wierzę. Ale ma Pan tu skarbnicę – powiedział młodzieniec z fascynacją.
– Jedna jednostka działa tylko 10 minut, proszę o tym pamiętać – powiedział człowiek za ladą.
– Oczywiście będę pamiętać – dodał jakby uskrzydlony młodzieniec, płacąc i wyskakując w pląsach ze sklepu.
Dotarł do domu tuż w porze obiadu. Przed wejściem odbezpieczył kolejną butelkę.
Przy stole siedziała zrezygnowana ONA. Jej wzrok był już pusty. Zawieszony w dali. Na kuchence tlił się jeszcze ogień. Pyszne danie przygotowane specjalnie dla niego. Wstała prawie automatycznie i bez cienia uśmiechu podała mu na perfekcyjnym talerzu perfekcyjnie smakujące danie.
– Ależ to jest pyszne – zachwycał się potrawą. – Dziękuję kochana, że jesteś, że wypełniasz swoją obecnością nasz dom. Fascynujesz mnie – mówił z coraz większą fascynacją.
Kobieta podniosła wzrok. W jej oczach błękitnych jak letnie niebo pojawiły się dwie wielkie krople.
– Dlaczego płaczesz, kochana? – spytał ze smutkiem.
– Znów kupiłeś dawkę fascynacji? – spytała zrezygnowana.
– Tak – odpowiedział szeptem.
– Tak jak rok temu i jak dwa lata temu i jak trzy lata temu… – odpowiedziała, spuszczając wzrok.
– Wiesz co? – dodała – ja nie chcę już tej Twojej nieprawdziwej fascynacji. Jeśli nie potrafisz wykrzesać z siebie prawdy, to zostaw mnie – dodała prawie szeptem.
– Prawda jest taka, że Cię kocham – dodał, próbując ją objąć.
– Miłość polega na bliskości – odpowiedziała w zadumie. Polega na wzajemnej fascynacji. Na wzajemnym docenianiu i na wsparciu. Nie tylko w moje urodziny – dodała, zakładając płaszcz i wychodząc z domu.
Mężczyzna długo siedział przy stole. Efekt kupionej u antykwariusza cechy dawno przeszedł, a on poczuł raptem sam z siebie fascynację.
Wyszedł z domu i pobiegł jej szukać. Niestety nigdzie nie mógł jej odnaleźć. Fascynacja za to z każdą utraconą chwilą rosła…
Błąkając się po mieście, trafił w końcu na ulicę koło starego antykwariatu i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył przez okno stojącą w nim swoją żonę. Przybliżył się do uchylonych drzwi, żeby słyszeć rozmowę.
– To ostatnia dawka znieczulicy proszę pani. Wszyscy od kilku lat przychodzą tylko po nią. Jest Pani pewna, że chce pani akurat taką cechę?
– Tak proszę Pana.
– Dlaczego?
– Bo kocham męża i chcę się w końcu znieczulić. Bo bez jego fascynacji wszystko, co robię dla niego i dla nas, przestaje mieć sens – dodała w zadumie.
– Ale znieczulica, to jedyna cecha, która nie jest nietrwała. To znaczy, że zażywając ją, będzie Pani ją miała na zawsze.
– Jednak poproszę.
– Widzę, że ma Pani piękną fascynację. Może Pani nią zapłacić.
– Proszę bardzo. Do niczego mi ona nie jest już potrzebna. Ludzie nie reagują na moją samotną fascynację. Niech sobie ją Pan weźmie.
– Proszę dmuchnąć.
Kobieta dmuchnęła w szklaną butelkę ze zwojem papieru. Sprawne ręce starca zakorkowały fascynację.
– Piękna – rzekł, potrząsając butelką. Po czym podał kobiecie butelkę ze znieczulicą.
Kobieta drżącymi dłońmi odbezpieczyła opakowanie, biorąc w tym samym czasie długi i głęboki wdech.
Wyszła ze sklepu, mijając swojego osłupiałego męża.
– A, to ty? – powiedziała beznamiętnie.
– Chodź do domu kochanie – młody mężczyzna, któremu narodziła się prawdziwa fascynacja, próbował wziąć kobietę za rękę.
– Przecież idę – powiedziała zrezygnowana, wysuwając z jego ręki swoją zimną dłoń.
Po chodniku przechodzili ludzie. Tacy jak ona. Beznamiętni i zimni. I tylko w nim tliła się prawdziwa fascynacja. Chciał biegać i skakać, i tańczyć, i śpiewać, i komplementować wszystkie napotkane osoby. Zewsząd otaczała go jednak tylko cisza i potworna znieczulica.
Przyszli do domu razem, ale osobno. On z fascynacją przygotował dla niej kolację, którą ona zjadła beznamiętnie.
– Dlaczego to zrobiłaś? – spytał ją szeptem.
– Bo nie chciałam dłużej cierpieć – odpowiedziała zgodnie z prawdą, a jej oczy przypominały już tylko chłodne niebo pozbawione blasku gwiazd.
– Dokąd dotarliśmy jako ludzkość? – powiedział, zwieszając głowę.
– Czyż to nie tak miała wyglądać doskonałość? Wyeliminowaliśmy cierpienie. Nie smucę się, nie złoszczę. Jest mi wszystko obojętne – odpowiedziała bez cienia smutku.
– Tak, ale to nie jest życie! – krzyknął pierwszy raz od lat i wręcz przeraził się mocy swojego głosu, bo zaczęła rodzić się w nim pasja.
– Próbowałam Ci to powiedzieć na wiele sposobów – niestety nie widząc rezultatów, postanowiłam być taka jak reszta.
– I jak ci z tym? – powiedział z troską w głosie.
– Nie wiem – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Bo przestałam czuć – dodała.
Następnego dnia mężczyzna z bólem mijał przechodniów, bo oprócz fascynacji i pasji zrodziła się w nim miłość, empatia, zrozumienie, a zaraz przyszła kolej na smutek i żal.
Nie mógł wytrzymać tylu emocji i tylu nowych doznań. Znów udał się do starego antykwariatu.
Wszedł zdecydowanym krokiem i zastał starego człowieka pakującego ostatnie zwoje do wielkiego pudła.
– Co Pan robi? – spytał z nieukrywaną ciekawością.
– Zwijam interes, proszę Pana – odpowiedział sprzedawca.
– Bo ja chciałem znieczulicę kupić – powiedział młodzieniec drżącym głosem, wybuchając przy tym głośnym płaczem.
– A dlaczego?
– Bo kocham żonę.
– To niech sobie ją Pan dalej kocha, proszę pana. Naturalnie. Bo mi się skończyły wszystkie porcje znieczulicy. Nowej nie będzie.
– Co ja teraz zrobię! – wykrzyknął przerażony mężczyzna.
– Nic. Będzie Pan żył i być może przy odrobinie szczęścia uda się panu rozpalić w innych sercach prawdziwy płomień, czego Panu bardzo serdecznie życzę – powiedział miły staruszek, znikając bezszelestnie za drewnianymi drzwiami.