Nie mam ostatnio tygodnia, bez telefonu oznajmiającego, że czyjeś nastoletnie dziecko nie chce żyć.
Smutne? Smutne. Bardzo.
A do tego z wielu powodów.
Postanowiłam ten tekst napisać dla rodzica, który słysząc powyższe słowa od swojego dziecka, często staje jak wryty i zamiera, nie wiedząc jak zareagować. W obliczu takiego stwierdzenia wszystkie role i scenariusze własne opadają. Przerażony rodzic, resztkami przytomności, szuka jakiegoś zaczepienia w działaniu, szykowaniu, załatwianiu – psychologa, psychiatry, psychoterapii czy nawet szpitala psychiatrycznego.
Nie będę ani promować ani negować żadnej z powyższych metod, tym niemniej rodzicu, musisz zdać sobie sprawę, że jest to często „plasterek” wcale nie załatwiający tak poważnej sprawy długofalowo. Dlaczego?
Przejdźmy na poziom ciała – zrozumienie będzie łatwiejsze. Jeśli skaleczyłeś się i lekko krwawisz – plaster może wystarczyć. Jeśli skaleczyłeś się mocno i z rany płynie krew, być może trzeba będzie nawet pomocy fachowca, który ją zatamuje, jeśli trzeba zszyje i rana sama wygoi się z czasem.
Co by się jednak zadziało, gdybyś z tą zszytą raną wrócił do swojego otoczenia i ciach – znowu w nią dostał – znów byłby szpital, kolejne szycie. Gdyby zaś ta sytuacja powtarzała się, za każdym razem po powrocie ze szpitala, czy rana w takiej sytuacji miałaby szansę zagoić się?…
A czemu myślisz, że oddając dziecko na jakikolwiek rodzaj terapii, a nie zmieniając nic w jego otoczeniu zagoi się jego psychika, jego umysł, jego dusza? Proszę zrozumieć mnie dobrze – nie mam nic przeciwko żadnym formom terapii, ale chcę dotrzeć do Twojego serca – żebyś ZROZUMIAŁ na najbardziej racjonalnym poziomie co się dzieje i CO TY SAM MOŻESZ ZROBIĆ dla swojego dziecka, nie ktoś inny za Ciebie.
Wybierzmy się więc w podróż do dojrzewającego umysłu.
11-12 lat, to moment, w którym mózg pod względem fal mózgowych jest praktycznie ukształtowany. Wykształciły się już fale beta – odpowiedzialne za analizę i logikę. Nasz nastolatek, chociaż fizycznie jeszcze od nas mniejszy, myśli i czuje zupełnie jak dorosły człowiek. Chociaż nie ma jeszcze tylu doświadczeń, a jego mózg będzie się rozwijał dzięki neuroplastyczności do końca życia, jesteście sobie praktycznie równi.
To czas, gdy człowiek zaczyna „widzieć”. Budzi się. I to wale nie metaforycznie. Fale beta są dokładnie falami wysokiej aktywności mózgu w czuwaniu i powstają u dorosłego człowieka tuż po przebudzeniu.
U naszego nastolatka około 11 roku życia wykształcają się więc fale beta, ma więc ogromny skok w rozumieniu świata. Musimy to pojąć. Wcześniej było z nim inaczej, bo pomiędzy 6 a 11-12 rokiem życia dziecko było w świecie fantazji wolniejszych fal alfa, które nie pozwalały na analityczne rozumienie świata. Jeszcze wcześniej nasze dziecko było pod wpływem fal theta, a jako bobas prawie cały czas spał będąc na usypiających falach delta.
11-12— latek zaczyna więc widzieć to, co się dzieje wokół. Rozumie to. Nie ukryjesz już przed nim świata za błyskotkami, zabawkami, czy łakociami.
Co więc może widzieć nasz młody człowiek?
Wszędzie szaleństwo. Na każdej możliwej płaszczyźnie. Nie odwracaj oczu. Tak jest. W dalekich stronach i bliskich. Wojna wszędzie, na zawsze i od zawsze. „Wróg” czai się dosłownie za każdym rogiem. Wychodzi wręcz z każdego zaułka. Tym wrogiem są inne nacje, inny sposób myślenia, pandemie, choroby, zakazy, nakazy, opinie, osądy, zmiany pogodowe, katastrofy. Fajny świat?
„Taki jest świat…” – powiesz.
Nie, taki świat my stworzyliśmy. Nasz własny ludzki umysł. Chcący wciąż więcej.
Idźmy bliżej.
Co ma taki nastolatek w domu? „Wszystko” – usprawiedliwisz się szybko w myślach.
Tak? Rozumiemy, że są meble i sprzęty, piękna fura i niejedna komóra… ale czy ktoś jest w środku? Czy ktoś jest tam OBECNY? Bo mama i tata fajnie, owszem wyglądają na fb, ale w pokoju nastolatka jest on sam… i często te miny, które mają jego rodzice wchodząc do pokoju nie przeszłyby przez autocenzurę do jakiejkolwiek publikacji. Dlaczego? Bo zepsułyby reputację. A w tym świecie wygląda, że chyba tylko o to chodzi…
Poza tym, często rodzice się kłócą, pracują, harują dla… jego dobra.
Nasz nastolatek zaczyna więc grać w tę samą grę. Porzuca marzenia dziecka i zaczyna przybierać różne maski, różne tożsamości. Często każda jest za wąska, bo nasz młody „przybysz z kosmosu” czuje i myśli samodzielnie. Do tego skrycie, bo nie ma przed kim naprawdę się otworzyć.
Widzi świat daleki i bliski i dochodzi często do tego krytycznego punktu – „W takim świecie, jaki on jest, ja nie chcę żyć.”
Zatrzymajmy się na chwilę, jakby to był kadr w filmie.
Czy to świadczy o jego normalności czy nienormalności?
Czy to oby jest znak, by lecieć z dzieckiem do psychiatry, dodając mu kolejną łatkę – „nienormalny”? Czy wręcz przeciwnie?
Może to my jednak jesteśmy tak „nienormalni”, że kogoś, kto widzi świat takim jakim on jest – z tym całym brudem i szaleństwem – na siłę chcemy włożyć jakieś okulary.
„O zobacz, tam jest taki ładny kwiatek, a tam ptaszek” – cała ta pseudo-pozytywność to tylko okulary. To tona plastrów, pod którymi rana nie tylko nie goi się, ona już gnije.
Pozytywność wynika z czegoś, to skutek pewnych postępowań – ale to za długi temat, być może na odrębny artykuł. Na teraz – pozytywność w obliczu rozpaczy, jest straszna. Dlaczego? Bo znaczy, że nie rozumiesz drugiego człowieka. Promujesz nieświadomie jakieś trendy. Dziecko nie jest głupie, wie to. Co działa? Empatia.
Co możesz więc zrobić TY jako rodzic?
Trzymajmy się faktów, nie wyobraźni.
Na daleki świat wpływu nie masz, i czym bardziej będziesz go chciał mieć, tym mniejszy będziesz miał tu, gdzie rzeczywiście go masz. Czyli gdzie? W domu.
Kilka rzeczy, które mogą Ci pomóc. Nie traktuj ich jako dobre rady, potraktuj poniższy tekst bardziej jako wyzwanie.
Twój nastolatek potrzebuje tlenu. Tym tlenem jest OBECNOŚĆ, ŚWIADOMOŚĆ, UWAŻNOŚĆ drugiego człowieka. CIEBIE.
Twój nastolatek potrzebuje pełnej akceptacji jego jestestwa, ze wszystkimi wariactwami, które nazbierały się po drodze (w dużej mierze dzięki Tobie właśnie).
Twój nastolatek potrzebuje słuchania bez przerywania, komentowania, doradzania.
Twój nastolatek ma dość presji w szkole, w domu, z równieśnikami. Popuść. Odpuść. Spójrz mu w oczy i zauważ. Pod tym buntem i złością często jest rozpacz. Bezsilność, bezradność i niemoc. To tworzy bezsens życia.
Ty nie masz sensu również?
To weź odpowiedzialność za swoje wybory. To Twoje dziecko. Zbuduj mu normalniejszy świat, w którym będzie chciało ono żyć. Niech ono stanie się Twoim sensem. Przekrocz siebie. Bądź uważny. Odłóż telefon. Wsłuchaj się w swój oddech. Wsłuchaj się w swoją duszę. Na tych fundamentalnych poziomach nie ma nic, co Was różni.
Możecie mieć piękny początek relacji, albo tragiczny jej koniec.
Wybór należy do Ciebie. Nie usprawiedliwiaj się depresją, nałogami, pracą. Nie histeryzuj. Mierz się z faktami – robiłeś do tej pory wszystko, żeby uciec od dziecka w każdy inny rodzaj czynności. Możesz to robić dalej. Możesz pić do rana użalając się nad sobą. Możesz krzyczeć, możesz zabraniać, szantażować, złamać go i siebie jeszcze bardziej psychicznie.
Możesz.
Możesz też w końca zrozumieć by z pestki urosła jabłoń potrzeba troski, uwagi, miłości.
Otwórz oczy, póki nie będzie za późno.
I… nie zatrudniaj ogrodnika.
To Twoja jabłoń. Ciesz się przygodą pielęgnowania. Ciesz się drogą. Wsłuchaj się w wiatr, który szeleści w jej liściach. Ciesz się jej życiem, bo to również Twoje życie.