Ogromnie dziękuję Monice Różyckiej za to, że mogłam być wczoraj częścią większego ruchu – „Sukces Pisany Szminką Sukces To Ja” i opowiadać Wam o tym, co mi najbliższe – czyli tym, co wiąże się z prawdziwym SUKCESEM, a mianowicie o głębi naszego wspólnego człowieczeństwa.
Dziękuję pięknie i jeszcze raz kłaniam się nisko cudownej publiczności, która cierpliwie wysłuchała mnie do ostatniego słowa. Widzę, że tematy związane nie tylko ze szczęściem, ale i z głębią naszej egzystencji coraz bardziej trafiają na żyzną glebę.
Bo tak, jak to wczoraj mówiłam – każdy cel, który nie ma sensu po prostu… nie ma sensu.
Może warto byłoby w takim razie zatrzymać się na chwilę i zastanowić się nad sensem życia, zamiast zdobywać kolejne „osiągnięcia”, które i tak nie dają długofalowej satysfakcji?
Co mówi na ten temat aktualna nauka np. neurobiologia czy biochemia? Idąc na przykład za czołowym neurobiologiem Judson Brewer – musimy wyjść poza uzależnienie od „self” czyli „ja” – które egocentrycznie dąży do sukcesu, za wszelką cenę udowadniając swoją wyższość i wartość, której notabene w głębi duszy… nie czuje.
Inspirując się z kolei innym naukowcem – biochemikiem Joe Dispenza – musimy wyjść właśnie poza to „ja” i zacząć myśleć w kategoriach „my” – co za tym idzie zacząć współpracować, a nie rywalizować.
Do tego rozumiejąc dogłębnie naturę szczęścia według twórcy psychologii pozytywnej prof. Martina Seligmana, oraz najważniejszą rolę dobrych, ciepłych relacji międzyludzkich – otrzymujemy eliksir, dzięki któremu możemy w końcu dogłębnie zrozumieć pojęcie sukcesu, ale na zupełnie innym poziomie.
Co z tego wszystkiego będzie miało „ja”? Przestanie w końcu chorować na wszelkie przypadłości psychologiczne, których i tak nie ukryje ani przed sobą ani przed światem, chociaż w nie wiadomo jak wielki mentalny „make-up” byłyby one przybrane.
Stanie przed sobą kompletnie nagie i w końcu przestanie się bać… samego siebie.
Mam nadzieję, że udało mi się wczoraj choć odrobinę przybliżyć cały ten złożony temat 🙂
LOVE ❤️