Artykuł z magazynu „Szczęście podaj dalej” – Autor tekstu: Robert Wiszowaty
Zen często kojarzy się nam z mnichem z siwą brodą, ubranym w długie szaty, który albo medytuje na szczycie góry, albo walczy ze złem, aby uratować świat. To dość częsty wizerunek ukazywany w filmach. W rzeczywistości zen jest nauką o umyśle i jest formą buddyzmu. Słowo „nauka”, w formie jaką rozumiemy, funkcjonuje dopiero kilkaset lat, lecz człowiek od tysiącleci próbował dociec, jak funkcjonuje umysł, gdzie jest i co nim kieruje, że odczuwamy szczęście albo cierpienie. W owych czasach było bardzo wiele teorii na ten temat. Nie były one jednak spójne i większość z nich pojęcie szczęścia kojarzyła z istnieniem Boga, jednego lub wielu. Jednak 2,5 tysiąca lat temu w dalekich Indiach, Gautama Shakyamuni sformułował spójną i racjonalną teorię funkcjonowania umysłu. Moment, gdy doświadczył owego stanu zrozumienia, nazwano oświeceniem, człowieka po jego śmierci nazwano Buddą, a nauki, które głosił i które przetrwały w niezmienionej formule do dziś, nazywają się buddyzmem.
Gautama Shakyamuni nauczał, że ludzie postrzegają rzeczywistość przez filtr swoich życiowych doświadczeń. Ponieważ nie ma ludzi o identycznych doświadczeniach, każdy z nas formułuje nieco inne idee i opinie na temat otaczającego świata. Innymi słowy, każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu ma zniekształconą ocenę rzeczywistości. Jeżeli różnice w opiniach i ideach są duże, wtedy często stają się przyczyną konfliktów między ludźmi, a nawet wojen pomiędzy narodami. Budda wykazywał, że strażnikiem takiego rodzaju postrzegania jest „ego”, czyli wszystkie nawyki myślowe i emocjonalne danego człowieka wynikające właśnie z jego doświadczeń, których skutkiem są myśli i idee, a w efekcie czyny. Siła ego, czyli naszego nawykowego myślenia, jest tak duża, że nie jesteśmy w stanie zmienić świadomie tych nawyków, nawet jeśli rozumiemy ich negatywne skutki. Jesteśmy niewolnikami naszych nawyków, myśli, opinii i idei.
Budda nauczał, że aby uwolnić się od negatywnych skutków negatywnych myśli i nawyków umysłowych, człowiek powinien wypracować umiejętność utrzymywania umysłu w pełnej koncentracji na tym, co w danej chwili robi. Wtedy ego nie ma dostępu do naszej świadomości i myśli, a my postrzegamy rzeczywistość bez zniekształceń i iluzorycznych pragnień. Aby było to możliwe, czyli aby przezwyciężyć olbrzymią siłę ego, potrzebny jest długi i systematyczny (codzienny) trening pozostawania umysłu w teraźniejszości, dziś powszechnie znanym pod pojęciem „bycia tu i teraz”. Trening ten to trening medytacji. Bez treningu medytacji nie jesteśmy w stanie zmienić skutecznie ciemnych barw naszych myśli i emocjonalnych nawyków, czyli… jakości naszego życia.
Co na to współczesna nauka?
Gdy przychodzimy na świat, właściwie wszystkie organy naszego ciała mamy już wykształcone, z wyjątkiem kory mózgowej. Mózg człowieka to prawie 10 mld komórek nerwowych zwanych neuronami. Kora mózgowa kształtuje się aż do 3 roku życia i odpowiada między innymi za magazynowanie przeżytych doświadczeń oraz nabytych umiejętności. Każde nowe doświadczenie małego dziecka ma odbicie w reakcji na to wydarzenie mającej postać elektrycznej aktywności poszczególnych neuronów. Reakcja zostaje zapisana w korze mózgowej w postaci elektrycznego śladu po takim zdarzeniu zwanym ścieżką neuronową. Ścieżka neuronowa działa podobnie jak ścieżka wiodąca przez wysokie chaszcze. Jeśli chcemy się przez nie przedrzeć, za pierwszym razem jest ciężko. Za drugim razem staramy się iść po poprzednich śladach, aby było łatwiej i jest łatwiej. Jeśli chodzimy tą ścieżką często, ścieżka staje szeroka i idzie się już wygodnie. Podobnie jest ze ścieżkami neuronowymi. Jeśli wykonujemy jakąś czynność wielokrotnie, ścieżka neuronowa będąca odbiciem tej czynności w mózgu będzie coraz grubsza. Nasz mózg składa się z tysięcy takich ścieżek neuronowych, a każda z nich odpowiada za określony nawyk fizyczny, myślowy, czy emocjonalny. Jeśli coś robimy albo myślimy w określony sposób bardzo długo i bardzo często, to ścieżka neuronowa może mieć grubość nawet 1 mm. Najgrubsze ścieżki neuronowe człowiek tworzy do 3 roku życia. Wtedy właśnie wynosimy z domu mniemanie o sobie i otwartość na świat zewnętrzny (lub obawę w stosunku do niego), a kolejne idee i opinie budujemy na ich fundamencie.
Obliczono, że ucząc się nowej umiejętności, wykonując daną czynność (fizyczną lub umysłową) codziennie, w ciągu 3 do 6 miesięcy doprowadzamy do wytworzenia nowej ścieżki neuronowej. Tak jest z nowymi umiejętnościami i nawykami. Inaczej jest z nawykami, które już mamy i chcemy je zmienić. Taką ścieżkę tworzymy czasem przez lata, ponieważ taka ścieżka zacznie dobrze funkcjonować dopiero wtedy, gdy stanie się grubsza od ścieżki, którą chcemy zmienić.
Dlaczego praktykuję zen?
Wszyscy rodzimy się z umysłem „tu i teraz” i możemy to zaobserwować, patrząc jak bawią się małe dzieci. Około 32 miesiąca życia kontrolę nad naszym umysłem przejmuje ego i z każdym miesiącem i rokiem tracimy kontakt z pierwotnym umysłem „tu i teraz”, pogrążając się w pragnieniach dotyczących przyszłości lub rozpamiętując przeszłość. Czytamy, słuchamy i wiemy coraz więcej, jednak nie jesteśmy bardziej szczęśliwi, nie rozumiejąc dlaczego. Zen jest nauką przekazywaną nie poprzez wiedzę, lecz przez doświadczenie. Doświadczenie dotarcia do naszego pierwotnego umysłu „dziecka” i patrzenia na świat bez filtra ego, odczuwając szczęście jako równowagę, wolność od pożądania, zazdrości, nienawiści, odczucia samotności, czy zaniżonej samooceny. Jednak przeczytanie 1000 książek i podobnych artykułów żadnego z tych emocjonalnych nawyków nie zmieni. Praktyka medytacji jest pojazdem do tego utraconego wolnego świata. Jest narzędziem do tworzenia i ciągłego pogrubiania ścieżki neuronowej umysłu „tu i teraz”, po to aby go używać, kiedy tego chcemy. Abyśmy przestali być niewolnikami myśli i nawyków naszego ego i abyśmy radość i spokój tego wolnego umysłu wnosili do własnych domów, w miejsce lęków, stresów i niespełnionych oczekiwań.